Inżynieria genetyczna otwiera przed nami wiele nowych możliwości. Wszystkie są fascynujące, choć niektóre jednocześnie przerażają. Strach jednak wzbudza każda nowa rzecz i wszystko, co inne. Do takich osiągnięć inżynierii genetycznej należy z pewnością możliwość hodowania pojedynczych organizmów czy też samych tkanek. Przyznać trzeba, że „osiągnięcie” to na razie określenie nieco na wyrost, ponieważ hodowle tego typu nie stały się jeszcze częścią światowej medycy. Wszystko jednak wskazuje na to, że niedługo tak się stanie. Czy faktycznie jest się czego obawiać? A może należy raczej szukać nadziei w odkryciach tego typu?
Na pierwszy rzut oka pojedyncze organy hodowane w laboratoriach wydają się przerażające. Przywodzą na myśl sceny z najbardziej mrocznych filmów science-fiction. Hodowle tego typu mogą wydawać się również wątpliwe etyczne. Osoby wierzące pomyślą z kolei od razu o godnej potępienie „zabawie w Boga”. Jeśli jednak zastanowimy się nad tym kierunkiem badań nieco dłużej, odkryjemy, że rozwiązanie tego typu nie jest ani przerażające, ani nieetyczne.
Lekiem na strach przed hodowlami narządów i tkanek mogą być problemy dzisiejszej transplantologii. Aby nowy organ stał się na zawsze częścią ciała biorcy, pacjent przez wiele lat, a czasem nawet całe życie musi przyjmować środki immunopresyjne,, aby organizm nie był w stanie odrzucić „obcego” ciała. Jeśli jednak bylibyśmy w stanie dostarczyć choremu dokładnie takie samo serce albo taki sam wycinek skóry, jak ten, który ma ulec wymianie, immunopresja nie byłaby potrzebna, a ryzyko odrzutu byłoby minimalne. Mowa o sytuacji, w której dysponowalibyśmy organem, który genetycznie jest całkowicie zgodny z organizmem biorcy. Taką zgodność umożliwiłoby właśnie wcześniejsze wyhodowanie pojedynczego organu czy tkanki na podstawie kodu genetyczne pacjenta.
Możemy się również zastanowić, jak rozwiązanie takie wygląda w świetle etyki – zwłaszcza w zestawieniu z dzisiejszymi przeszczepami, które wymagają ingerencji w ciała zmarłych. Korzystanie ze źródła niezależnego od zdrowia innych pacjentów wydaje się etycznie znacznie doskonalszym rozwiązaniem.